niedziela, 28 lutego 2016

Epilog


~ Trzy lata później ~

Nie mogę uwierzyć, że to już tyle minęło. Trzy cudowne lata spędzone z Louisem i mam nadziei, że pozostałe które spędzimy razem będą równie cudowne. Od roku mieszkały razem w kupionym przez mojego ojca dla Lou mieszkaniu na poddaszu jednej z kamienic na obrzeżach Waszyngtonu. Nie jesteśmy małżeństwem nawet nie myślimy o tym żeby cokolwiek zmieniać jest dobrze tak jak jest. Oboje pracujemy w szkole, ja jako pedagog, Lou jako nauczyciel muzyki, jesteśmy szczęśliwi.
Chyba nic nie mogłoby zepsuć tego co między nami jest.
Siedzę właśnie na brzegu wanny w łazience, mój wzrok utkwiony jest w kawałku plastiku, który leży na szafce obok umywalki.
Test ciążowy...
Co prawda nie staraliśmy się o dziecko, ale nawet jeżeli będzie,ie taka możliwość Lou ucieszy się z pojawienia syna lub córki. Już od jakiegoś czasu wspominał, że chciałby mieć takiego małego szkraba ubiegającego po domu, Widocznie nasz kot już już mu nie wystarcza.
Oddycham głęboko i sprawdzam wynik testu.
Dwie kreski... O mój boże jestem w ciąży!
Uśmiecham się szeroko i wychodzę z łazienki ściskając w dłoni test. Idę do salonu gdzie Louis siedzi na kanapie z Leonem na kolanach głaszcze kota za uchem a on cicho mruczy.
Siadam obok niego i opiera.głowę na jego ramieniu
- Louis.. - zaczynam
- Hmm? - odpowiada mruknięciem nie odrywając wzroku od lecącego w telewizji meczu.
- Mogę cię o coś zapytać?
- Jasne, o co chodzi? - pyta.
- Ile chciałbyś mieć dzieci?
Chłopak marszczy brwi i wyłącza telewizor skupiając całą uwagę na mnie.
- Co? Dlaczego pytasz?
- Jestem ciekawa. Więc ile? - pytam
- Co najmniej dwójkę - odpowiada
- A chciałbyś najpierw chłopca czy dziewczynkę?
- Chłopca, żeby uczyć go grać w piłkę. Dlaczego o to wszystko pytasz?
- Spokojnie jeszcze jedno pytanie i się wszystkiego dowiesz - uśmiecham się do niego
- Okej... Więc?
- A jak byś chciał dać mu na imię? - pytam
- To byśmy uzgodnili razem. Mogę wiedzieć o co chodzi z tymi pytaniami? - chłopak jest coraz bardziej zdezorientowany.
Biorę dłoń chłopak a i kładę na niej test i zaciskam jego palce. Brunet marszczy brwi i sprawdza do mu dałam. Ogląda dookoła i w końcu sprawdza wynik
- Dwie kreski, czyli że...
- Jestem w ciąży Lou - mowie cicho, wcześniej nie bałam się reakcji bruneta ale teraz naszły mnie wątpliwości czy aby na pewno się ucieszy i czy pojawienie się dziecka niczego nie popsuje.
- Na prawdę?
- Test nie daje stu procentowej pewności, muszę iść do lekarza ale tak Lou, jestem w ciąży - odpowiadam obserwując wyraz twarzy chłopaka.
Przez chwilę jego mina nie wyraża nic, zero emocji. Lecz po chwil jego usta rozciągają się w szerokim uśmiechem a chłopak bierze mnie w ramiona i przytula do siebie.
- Cieszysz się? - pytam niepewnie
- Nawet nie wiesz jak bardzo - jego głos stłumiony jest przez moje włosy.
Kładę dłonie na jego policzkach i podnoszenia jego głowę by spojrzeć w jego oczu
- Na pewno?
- Na pewno Mal, to najszczęśliwszym dzień w moim życiu - odpowiada
- A ją myślała, że najszczęśliwszym dniem w twoim życiu był tego gdy mnie poznałeś - uśmiech się
- Nie obraź się ale ten dzień bije tamten na głowę. - chłopak muska ustami moje wargi a ja prycham
- Kocham cię księżniczko - mruczy w moje usta
- Kocham cię tygrysku - odpowiadam a chłopak łączy nasze usta w czułym pocałunku.

~ dziewięć miesięcy później ~

Louis P. O. V

Chodzę od ściany do ściany po spiralnym korytarzu. Zza drzwi porodówki słychać krzyki o przekleństwa Malii. Nawet nie mogę sobie wyobrazić co Mal musi czuć rodząc nasze dziecko.
Zaczęło się gdzieś koło drugiej w nocy, nie pamiętam dokładnie jak dostaliśmy się do szpitala taki byłem zdenerwowany. Mija już czwartą godzina, jeszcze chwilą a zwariuje tutaj jeżeli ktoś nie powie co dzieje się z Malią i naszym synem lub córką. Nie chcieliśmy znać płci dziecka, Mal zaproponowała aby była to niespodziana a ja się zgodziłem.

W końcu krzyki ustają a po korytarzu roznosi się głośny plącz dziecka, naszego dziecka. Z sali wychodzi lekarz, jego z męczony wzrok pada na mnie.

- Pan jest ojcem dziecka? - pyta

Kiwam głową gdyż mój głos odmówił mi posłuszeństwa.

- Gratuluje, ma pan ślicznego syna - lekarz ściska moją dłoń a ja stoję jak wmurowany nie mogąc uwierzyć w jego słowa.

Jestem ojcem! Mam syna!

Z końca korytarza słyszę wołanie mojego imienia, odwracam się i widzę Tashe oraz rodziców Malii.

- Co z nią? Urodziła już? Syn czy córka? - pytają jeden przez drugiego

- Spokojnie, wszystko jest w porządku, przed chwilą urodziła. Mamy syna - uśmiecham się szeroka na ostatnie słowa

- Przeprasza, że jesteśmy tak późno ale nie mogliśmy wyrwać się wcześniej z bankietu - tłumaczy pan Obama

-Nic się nie stało - odpowiadam

Z sali wychodzi pielęgniarka

- Panna Obama chce żeby pan do niej przyszedł panie Tomlinson - mówi

Spoglądam na rodzinę Malii, wszyscy kiwają głowami żebym wszedł od środka. Nogi mam jak z waty, za chwile zobaczę moją ukochana i naszego syna.

Malia leży na łóżku, jest zmęczona, włosy ma mokre od potu przez co pojedyncze kosmyki przyklejają jej się do twarzy, podchodzę bliżej i całuje ją w czoło a następnie przenoszę wzrok na maleństwo zawinięte w błękitny kocyk które leży na piersi dziewczyny. Nasz syn...

To na prawdę on, mam brązowe włoski i brązowe oczka po mamusi, jest śliczny. Malutkie paluszki ma owinięte wokół palca brunetki.

-Dziękuję - szepcze do niej

-Za co? - pyta

-Za naszego syna, jest cudowny tak jak ty?- odpowiadam

- To nie tylko moja zasługa. Oboje braliśmy w tym udział - śmieję się - Jak go nazwiemy? - pyta

- Może Ethan? Co ty na to? - proponuje

- Ładne a na drugie William tak jak ty -uśmiecha się

- Ethan William Tomlinson - mówię - Idealnie - całuje dziewczynę w usta.



~ trzy miesiące później ~ 

Londyn.

Louis parkuje wypożyczony samochód pod jednym z domków na obrzeżach Londynu w którym mieszkają Perrie i Zayn. Postanowiliśmy ich odwiedzić ponieważ ostatni raz widzieliśmy się na ich ślubie w zeszłym rok. A w tym czasie dość dużo się zmieniło w naszym życiu, wiec wczoraj po wigilii spakowaliśmy się i wsiedliśmy w samolot prosto do stolicy Anglii. Dziś zostajemy u Malików a jutro z samego rana jedziemy do Doncaster odwiedzić rodzinne Lousia, Johannah będzie mogła w końcu poznać swojego pierwszego wnuka.

Wysiadam z samochodu i odpinam Ethana z fotelika a Louis w tym czasie wyjmuje nasze torby z bagażnika. Po chwili dołącza do mnie i razem idziemy do czerwonych drzwi domu,pukamy a już po chwil w drzwiach pojawia się uśmiechnięta blondynka, ubrana w granatową sukienka która idealnie podkreśla jej ciążowy brzuszek.

- Malia! - piszczy

-Pezz! - odpowiadam

- Louis - Słyszymy głos bruneta który wykrzykuje swoje imię przez co wybuchamy śmiechem -  No co nie chciałem być gorszy - wzrusza ramionami

Głupek...

 - Okej, rozumiem macie mnie za idiotę - prycha chłopaka  - Chodź malutki , idziemy tam gdzie nas chcą... - zabiera mi z rąk Ethana i wchodzi do środka

- Tak dawno się nie widzieliśmy - zaczynam  - Widzę,że wiele się u was zmieniło.. - wskazuje na dość spory brzuch dziewczyny.

- O was mogę powiedzieć to samo, mieszkacie razem, macie syna teraz tylko zaręczyny i ślub - uśmiecha się .

- Na razie dobrze jest tak jak jest, ze ślubem możemy jeszcze trochę poczekać - odpowiadam

- Dobra dobra, a teraz wchodź do środka bo jest zimno a poza tym czekaliśmy tylko na wasz - mówi Pezz

- Wszyscy już są? Nawet Harry?- pytam

- Harry przyjechał jako pierwszy - mówi - I to nie sam... - dodaje cicho

- Pierdzielisz... - mówię zaskoczona

- Sama sprawdź wszyscy są w salonie - odpowiada

Ściągam kurtkę i idziemy do salonu gdzie rzeczywiście są już wszyscy. Finn i Don wraz z ich roczną córką Alią, Harry i jego dziewczyna Penny (którą swoją drogą poznał w zeszłym roku na weselu Malików), Liam i Sphia i ich bliźniaki Adam i Amanda no i oczywiście Niall i jego (uwaga! uwaga! ) żona Evanna.  Wszyscy w komplecie, szczęśliwy ze swoimi drugimi polówkami i dziećmi.

Siadamy do wspólnej kolacji, jemy śmiejemy się, wspominamy czasy studiów. Po kolacji gdy dzieci śpią na górze, siadamy przed kominkiem z winem, rozmawiamy o tym co się zmieniło, o tym jak zmieniliśmy się my i nie mogę uwierzyć ,że to dziej się na prawdę, że minęło tyle czasu odkąd ich poznałam i cały czas mamy ze sobą kontakt. Cudownie jest mieć takich przyjaciół jak oni.

W pewnej chwili Louis wstaje a wszyscy sypiają uwagę na nim.

- Chciałbym coś powiedzieć - zaczyna -  Przede wszystkim chciałbym podziękować wam wszystkim za te wszystkie lata które razem spędziliśmy i które mam nadziej jeszcze przed nami.  Następnie chciałbym podziękować mojej kochanej dziewczynie... -  chłopak podaje mi dłoń którą chwytam i wstaje z podłogi - ...jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało, dałaś i cudownego syna, pokochała mnie takiego jakim byłem wtedy, pomogłaś wrócić dawnemu mnie, pomimo tego wszystkiego co się wydarzyło jesteśmy razem.- mówi Louis a ja płacze słysząc te wszystkie cudowne słowa  - Mam coś dla ciebie, księżniczko. Jest to zarazem prezent ode mnie na święta, jaki i dowód mojej dozgonnej miłości do ciebie... - chłopak sięga do kieszeni a po chwili w jego dłoni widzę małe czerwone pudełeczko,chłopak klęka przede mną a ja już z wiem co to oznacza - ...tak więc, Malia księżniczko moja, czy uczynisz mnie najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi i zgodzisz się zostać moją żoną? - pyta a ja ryczę jak głupia.

Nie mogę w to uwierzyć, moje życie to jakaś cholerna bajka. Mam świetnych przyjaciół, cudownego syna i teraz na dodatek narzeczonego który zrobiłby dla mnie wszystko żeby tylko dać mi szczęście.

-Zgódź się do cholery!- woła Pezz - On nie będzie czekał wiecznie - dodaje a wszyscy wybuchając śmiechem

- To jak zgodzisz się? - pyta Lou a w jego głosie słychać niepewność

- Oczywiście,że tak ty mój wariacie - mówię

Chłopak wstaje gwałtownie i mnie całuje a wszyscy dookoła klaszczą i gwiżdżą.

Gdy się od siebie odrywamy Louis wsuwa na mój serdeczny palec śliczny pierścionek z białego złota z malutkim kryształkiem. Jest piękny...

Przytulam się do chłopak, jestem niesamowicie szczęśliwa mając do przy sobie. To najszczęśliwszy dzień w moim życiu.

Po godzinie wszyscy rozjeżdżają się do swoich domów, ja i Lou zostajemy u Malików. Kładziemy się do łózka w pokoju gościnnym, wtulam się w klatkę piersiową chłopaka a on obejmuje mnie ciasno w talli. Prawie zasypiam gdy słyszę słowa Lousia szeptane do mojego ucha

- Dziękuję ci, uczyniłaś mnie najszczęśliwszym facetem na ziemi. Kocham cię księżniczko.

- A ja kocham ciebie Lou - odpowiadam

Zasypiamy wtuleni w siebie z uśmiechami na ustach i wizją wspólnej przyszłości która powoli tworzy się w naszych głowach.



~KONIEC~




#016

Minęły dwa miesiące. Wróciła do Waszyngtonu do rodziców, siostry i do "normalnego" życia.
Cały czas mam kontakt z Perrie, opowiada mi o tym co się u nich dzieje i co robi Louis. Dlaczego ona a nie sam Tomlinson? A to dlatego, że od miesiąc nie mam kontaktu z chłopakiem. Na.początku przez pierwsze tygodnie starliśmy się jak najczęściej rozmawiać było trudno przez strefy czasowe między Anglią a Ameryką ale radziliśmy sobie. Wymienialiśmy tysiące wiadomości aż pewnego dnia gdy się obudziłam nie dostała od niego wiadomości z życzeniem miłego dnia. Myślałam, że po prostu zapomniał mogło się tak zdarzyć ale gdy nie odzywał się przez cały dzień jak i następnego nie dostała od niego wiadomości załamałam się. Widocznie stwierdził, że odległość między nami jest zbyt dużą a nasze uczucie zbyt słabe żeby to przetrwać. Pogodziła się z tym, po przełamaniu kilkunastu nocy, spędzeniu tygodni w łóżku pogodziła się, że chłopak mnie nie chce.
Pewnie trwało by to dłużej gdyby nie Finn który uparcie próbował mnie stąd wyciągnąć. W końcu mu się udało i właśnie siedzimy w kawiarni w centrum miasta.Od pół godziny męczę kubek herbaty, nie mam nastroju najchętniej wrodziła bym do swojego pokoju, do łóżka i koleiny raz wypłakać się w poduszkę.
- Nie smuć się, jeszcze będzie dobrze zobaczysz - mówi Finn ściskając moja dłoń leżącą na stoliku obok kubka z herbatą.
- Powtarzasz to codziennie od miesiąca. Rzygam już tym - mowie
- Zrobiła się z ciebie cholera pesymistką - chłopak kręci głową.
- Sorry ale to nie ty straciłeś kogoś kogo kochasz.Cały czas masz kontakt z Don. Coraz się - warczę
- Przystań do cholery użalać się nad sobą - mówi Finn a w jego głosie słychać zdenerwowanie - Sama się w to wkopałaś, nikt nie kazał ci tego zaczynać. Trzeba było odpuścić dobrze wiedziałaś, że w końcu będziesz musiała wrócić - chłopak wstaje i wychodzi z kawiarni.
Nie zatrzymuje go, dobrze wiem dlaczego się denerwuje stałam się ostatnio kompletną suką. Wżywam się na wszystkim.i wszystkich ponieważ ktoś mnie zranił a ja sobie z tym nie radzie. Ale  co ją zrobię, że tak strasznie go kocham?!
Wzdycham i sama opuszczam kawiarnie, wracam do domu uprzednio zaciągając kaptur na głowę. Po tej historii z moim wyjazdem dziennikarze nie dają ni spokoju, wiec wychodząc dzisiaj zadbałam żeby nikt mnie nie rozpoznał.
Docieram do białego domu i witając się ze strażnikami przy głównej bramie wchodzi do środka. Zdejmuje buty i chce pójść do siebie na górę ale gdy mijam kuchnię słyszę głos naszej gosposi.
- Panno Obama, twój ojciec chce z tobą porozmawiać jest w gabinecie - mówi
Kiwam głową w odpowiedzi i lekko.się do niej uśmiech a następnie idę do gabinetu mojego taty.
Wchodzi do gabinetu gdzie ojciec siedzi za biurkiem i przegląda jakieś papiery. Spędza tutaj całe dnie zajmując się sprawi kraju.
- Coś się stało, że chciałeś że mną porozmawiać? - pytam zamykając za sobą drzwi
- Tak ,siadaj - odpowiada
Przypomina mi się jak cztery miesiące temu wiedziałam tutaj i prosiłam tatę żeby zgłosił się na mój wyjazd do Londynu.
Tata odkłada papiery na boki i patrzy na mnie opierając łokcie na biurku.
- Chciałem porozmawiać z tobą o Louise - zaczyna a ja marszczę brwi nie mając bladego pojęcia o co może chodzić - Wiem, że w Londynie bardzo się do siebie zbliżyliście, wiem też, że jesteś w nim zakochana..
- No dobrze ale o co tak konkretnie chodzi? - pytam
- O to, że widzę jak ostatnio się zachowujesz , jesteś smutna, plączesz po nocach a przede wszystkim stałaś się strasznie nie miała dla wszystkich a przede wszystkim Finna. Więc postanowiłem coś z tym zrobić - wyjaśnia
Nadal nie pojęcia do czego ojciec dąży
- A konkretnie miesiąc temu skontaktowałem się z Louisem i zaproponowałem mu mały układ...
- mam nadzieję, że nie prze to brunet urwał ze na kontakt bo inaczej nie wybaczenie mojemu ojcu tego co zrobił - ...ale najpierw uprawniłem się, że na prawdę cię kocha.
- Tato, powiedz w końcu o co chodzi bo zaraz tu zejdę - mów czując jak moje serce zaczyna szybciej bić a ręce drżą.
- Spokojnie córeczko - uśmiecha się - Zaproponowałem mu aby przeprowadził się tutaj.
- I?
- Był mały problem, boa tam niedokończone studia i rodzinę ale po tym jak zapewniłem go, że bez problemu może dokończyć studia tutaj i zapewnię mu mieszkanie.... - mój ojciec strasznie lubi przeciągać, serio zaraz zejdę na zawał jak Boga kocham - ...zgodził się.
Wstrzymałam oddech, na pewno dobrze usłyszałam? Louis zgodził się tutaj przeprowadzić? Dla mnie? Żeby być razem?
Chyba właśnie przeżyłam mini zawał serca,zrywam się z fotela i zaczynam krążyć po gabinecie
 Nie mogę w to uwierzyć, to kompletnie nie realne!
- Czyli on na przede tu się przeprowadzi? Przyleci specjalnie dla mnie? - pytam
- On już tu jest - odpowiada mi ojciec a ja zatrzymuje się gwałtownie i patrze na niego szeroko otwartymi oczami. Tata wstaje z za biurka i idzie do drzwi
- Chodź, on nie będzie czekał wiecznie. - mówi i wychodzi a ja zaraz za nim.
Prowadzi mnie przez korytarz aż do drzwi bibliotek, której tak praktycznie nikt nie używa
Łapie za klamkę i uchyla drzwi
- Powodzenia córeczko - całuje mnie w czoło i popycha drzwi które otwierają się ukazując wnętrze biblioteki oraz chłopak który chodzi od regału do regału przeglądając tytuły książek
- Lou... - odzywam się
Brunet zatrzymuje się i odwraca w moja stronę, uśmiecha się szeroko na mój widok.
Czym prędzej podchodzę do niego i obejmuje , przytulam się do jego klatki piersiowej i czuje się szczęśliwa. To uczucia jakby wróciła do mnie część mojego serca która zostawiła z Londynie przy Louise. Teraz już mi niczego nie brakuje.
- Tak strasznie za tobą tęskniłam - mówię z twarzą przyciśniętą do jego koszulki, po polikach spływają mi łzy mocząc szary materiał.
- Ja też też za tobą tęskniłam, księżniczko - szepcze mi do ucha
Podnoszenia głowę i łącze nasze usta w czułym pocałunku. Już nic mi do szczęścia nie potrzeba, wystarczy żeby Louis już zawsze był przy mnie
- Na prawdę tu zostajesz? Że mną? - pytam gdy się od siebie odrywamy
- Już nigdy cię nie zostawię -odpowiada muskając moje usta swoimi
- Kocham cię  - szepcze
- Kocham cię - odpowiadam
Teraz już zawsze będziemy razem...

#015


Kręcę się po pokoju i zbieram swoje rzeczy a następnie pakuje wszystko do dużej walizki leżącej na łóżku. Dzisiaj wracam do Waszyngtonu. Jest mi cholernie przykro z tego powodu nie chce stąd wyjeżdżać. Tyle się wydarzyło przez ten czas który tu spędziłam. Niestety muszę to wszystko zostawić. Mam nadzieję, że po wyjeździe nadal będę miała kontakty z moimi przyjaciółmi, nie chce tracić z nimi kontaktu. Wzdycham i siadam na łóżku, rozglądam się po pokoju w głowie odtwarzam sobie wszystko co się tutaj wydarzyło. Nasz babski wieczór, oglądanie filmów, rozmowy na różne tematy nawet kłótnia z Don o Finna to rzeczy o których nigdy nie zapomnę. Będę tęsknić za dzieleniem pokoju z Perrie.

Wstaje i zapinam walizkę a następnie ustawiam ją pod ściana obok pozostałych dwóch które zdążyłam już spakować. Jestem już gotowa do wyjazdu wystarczy się tylko pożegnać że wszystkim. Spogląda na zegarek za dziesięć minut wybije dziewiąta mam jakieś dwadzieścia minut zanim będę musiała wyjechać na lotnisko. Wychodzę z pokoju i kieruje się do Happiness gdzie mamy ostatni raz spotkać się wszyscy i się pożegnać.
Chwilę później wchodzi do wnętrza mojej ulubionej kawiarni to miejsce również wiąże się z wieloma wspomnieniami. Pierwsze śniadanie z Finnem zaraz po przyjeździe tutaj, moja randka z  Louisem. Wzdycham chcąc powstrzymać się przed płaczem.
Przy jednym ze stolików widzę moich przyjaciół, siedzą w ciszy czekaj na mnie.
Podchodzenia do stolika i zajmuje wolne krzesło obok Pierre dziewczyna patrzy mnie smutnym wzrokiem, jej także jest przykro z powodu mojego wyjazdu.
- Czyli to ostatni raz jak się widzimy? - pyta Zayn
- Na to wygląda - odpowiadam
- Mam nadzieję, że będziesz do nas pisać - mówi Perrie
- Oczywiście , chyba o nas tak od razu nie zapomnicie nie? - śmieje się
- Nie zapomina się o osobach które są dla kogoś ważne - odpowiada blondynka
- Widocznie nie byłam aż tak ważną dla Lou skoro nie ma go tutaj - wzdycham
- To na pewno nie oto chodzi. Sama dobrze wiesz co przeszedł po rozstaniu z Eleanor. A teraz jeszcze musi pogodzić się z twoim wyjazdem jest mu po prostu ciężko - mówi dziewczyna a w jej głosie słychać skutek
- Cały dzień siedzi w sali muzycznej, próbowaliśmy go wyciągnąć ale jak widać nie udało się - dopowiada Harry
Opieram się łokciami o blat stolika i spuszczam głowę. Tak cholernie mi źle z tym jak to się potoczyło. Chce mi się ryczeć gdy myślę, że chłopak którego kocham nie chce że mną rozmawiać.
Siedzimy tak co jakiś czas ktoś odzywa się wspominając różne wydarzenia w końcu musimy się zbierać żeby zdążyć na lotnisko
Żegnam się że wszystkimi i wraz z Finnem wychodzenia z kawiarni
Gdy idziemy chodnikiem słyszę za sobą wołanie, odwracania się i widzę zapłakaną Pezz dziewczyna staje przede mną i mocno przytula
- Będę za tobą strasznie tęsknić. Jesteś najlepszą przyjaciółką jaką kiedykolwiek miałam - mówi do mojego ucha
- Jeszcze się zobaczymy Pezz, obiecuje ci to - odpowiadam
- Chce ci coś dać. Żebyś zawsze o mnie pamiętała - dziewczyna wyjmuje z kieszeni kurtki pudełko i podaje mi je
Otwieram je i nie mogę uwierzyć w to ci właśnie widzę
- Ale Perrie nie mogę tego wziąć. Przecież to twój ulubiony. - mówię dotykając palcami zawieszki naszyjnika
- Wiem ale chce żebyś go wzięła - mówi
Patrzę na łańcuszek z zawieszką w kształcie koniczynki, jej szczęśliwy naszyjnik z którym nigdy się nie rozstaje. Po moich policzkach zaczynają spływać łzy.
- Dziękuje Perrie - mowie a głos mi się łamie
- To ją ci dziękuje. Do zobaczenia Mal - dziewczyna uśmiecha się smutno i ostatni raz mnie przytula.
Puszcza mnie , ostatni raz uśmiecha się do blondynki o i odchodzę idąc za Finnem do samochodu który czeka na nas pod akademikiem, nasze bagaże już tam są. Wsiadamy a ja opiera głowę o szybę i ostatni raz patrz na budynek akademika.
- Będzie dobrze zobaczysz - słyszę słowa Finna który siedzi obok mnie
Smutno kiwam głową a po moich policzkach koleiny raz spływają łzy.

Louis P.O.V

Stoję w oknie i obserwuje jak Malia wraz z Finem wsiadają do samochodu który zawiezie ich na lotnisko. Czuje w sobie ogromny ból ponieważ straciłem osobę na której mi cholernie zależało, która pomogła wrócić dawnemu mnie i w której zakochałem się bez pamięci.
Żałuje, że się z nią nie pożegnałem ale to było strasznie dla mnie trudne. Zaczynam chodzić od ściany do ściany nie wiedząc co.że sobą zrobić. Tak strasznie chciałbym ją teraz przytulić i powiedzieć jak bardzo kocham. Jestem kompletnym istotą ! Jak mogłem się z nią nie pożegnać?!
Łapie za kurtkę  leżącą na krześle przy biurku i czym prędzej wybiegam z pokoju. Może jeszcze zdążę na lotnisko zanim wsiada do samolotu. Nie mogę zostawić jej bez pożegnania.
Biegnie przez połowę Londynu nie mając czasu na łapanie taksówki czy czego innego.
W końcu dociera na hale odlotów lotniska. Sprawdzamy czy samolot do Waszyngtonu już odleciał i oddychania z ulgą widząc że jest opóźniony czyli mam jeszcze szanse
Przepychem się między ludźmi żeby jaj najszybciej trafić pod odpowiednią bramkę. Rozglądam się zdenerwowany aż w końcu ją zauważam. Siedzi wraz z Finnem na jednym z niebieskich plastikowych krzeseł pod dużym oknem.
Podchodzenia do nich, pierwszy zauważa mnie Finn i szturcha Malie w ramię a następnie pokazuje w moja stronę. Dziewczyna ma minę jakby nie wierzyła, że na prawdę mnie widzi lecz po chwilę wstaje i szybko podchodzi do mnie. Rozkładami ramiona a dziewczyna przytula się do mnie. Obejmuje ją i chowam głowę w jej włosach
- Nie mogę uwierzyć, że tu jesteś - szepcze w moją klatkę piersiową
- Nie mogłem tak cię zostawić. - odpowiadam
- Przeprasza cię za wszystko, to nie tak miało być - płacze - Nie chciałam cie zranić.
- Spokojnie, księżniczko - głaszczę jej włosy - Wszystko jest w porządku.
- Nic nie jest w porządku - jeszcze bardziej zaczyna płakać - Nie chce cię zostawiać...
- Ja też tego nie chce. Ale nie mamy wyboru. Pamiętaj , że pomimo tego wszystkiego cholernie mi na tobie zależy i nawet jeżeli będzie nas dzielić ocean ja i tak będę cię kochał - mowie
- Co? - dziewczyna podnosi głowę i patrzy na mnie zapłakana
- Kocham cię Malia. Najbardziej na świecie - mowie dotykając poduszkami palców jej policzka
- Ją też cie kocham Lou - odpowiada - Najbardziej na świecie...
Uśmiecham się. Pomimo tego wszystkiego ja wiem, że będziemy razem. Zrobię wszystko żeby tak było.
Pochylam głowę i łącze nasze wargi. Nasz pocałunek ma smak jej łez. Przepełniony jest naszymi uczuciami. Smutkiem, miłością i tęsknotą.
Przerywa nam głos oznajmiając że samolot do Waszyngtonu dolatuje z pięć minut co oznacza, że musimy się rozstać
Ostatni raz całuje ją chcąc zapamiętać jakie to uczucie
- Nie zapomnij o mnie - szepcze
- Nie można zapomnieć o kimś kogo się kocha - odpowiada
Puszczam ją przez co zaczynam czuć pustkę w sercu.
- Kocham cię Louis - mówi
- Kocham cię księżniczko - odpowiada
Dziewczyna odchodzi w stronę bramki a ja cały czas patrze za nią dopóki nie znika za metalowymi drzwiami samolotu
Tak strasznie ją kocham i tak strasznie będę za nią tęsknił...




#014

Od początku dnia miałam dziwne przeczucie, że wydarzy się coś złego. Zaczęło się normalnie, z samego rana Lou zabrała mnie na śniadanie do Happiness, później wykłady wszystko tak jak trzeba. Gdy jak codzień mieliśmy spotkać się w parku całą grupą zaczęło się. Na samym początku zaczęłam zauważać, że ludzie na uniwersytecie zaczęli dziwnie na mnie patrzeć ignorowałam to nie wiedząc o co może chodzić.
Następnie gdy wyszłam z budynku otoczka mnie grupa osób z aparatami i innymi tego typu rzeczami wykrzykując moje imię i pytania typu "Malia co było powodem twojego wyjazdy?" czy "Panno Obama dlaczego tak nagle zniknęłaś!?" Wtedy zrozumiałam co się dzieje. Ktoś dowiedział się kim jestem i poinformował o tym gazety.
Zdezorientowana próbowałam jakikolwiek sposobem wyrwać się spośród otaczających mnie z każdej strony reporterów, nie   chciałam z nimi rozmawiać, nie chciałam im tłumaczyć.  Jedyne co chciałam teraz zrobić to znaleźć moich przyjaciół i Lou a następnie wyjaśnić wszystko bo jak się domyślam już wiedzieli. Nagle ni stąd ni zowąd obok mnie pojawia się Finn, zasłania mnie i odpychając dziennikarzy prowadzi mnie przez tłum.
W końcu wydostajemy się i w spokoju możemy pójść w nasze miejcie gdzie na pewno już wszyscy są.
Parze na Finna, chłopak również na mnie spogląda, w jego oczach widzę smutek i współczucie.  Na pewno wie co teraz się stanie.
Nie myliłam się, wszyscy już tam byli, siedzieli na trawie i głośno o czymś rozmawiali
Podeszliśmy bliżej a ich uwaga od razu skupiła się na nas, nagle Don poderwała się na nogi ruszyła na nas
- Ty wredna kłamliwa...
- Don!  -  warczy Finn
- Ty wcale nie jesteś lepszy!  Jak mogliście nas tak oszukać?! Ile mieliście zamiar nam nie mówić kim jesteście? Od początku wiedziałam, że z tobą jest coś nie tak! - krzyczy
- Ja wam to wszystko wyjaśnię, tylko proszę wysłuchajcie mnie do końca - mówię
Siadam na trawie a Finn zaraz obok mnie
- Pewnie już wszystko wiecie, ale chcę wyjaśnić dlaczego to zrobiłam - zaczynam
Wzdycham i pocieram dłońmi o uda chcąc się uspokoić
Wszyscy się we mnie wpatrują w ich twarzach widzę złość. Rozumiem to, w końcu okłamałam ich.
- Więc gdy miałam 14 lat mój tata został wybrany na prezydenta a wtedy skończyło się moje normalne życie. Przestałam chodzić do szkoły, miałam prywatnego nauczyciela , zero przyjaciół. Gdyby nie Finn i moja siostra nie miałabym nikogo. Nie byłam normalną nastolatką , nie chodziłam na imprezy, a moim pierwszym chłopakiem był syn jakiegoś senatora. Miałam dość... - mówiłam - Wiec gdy mój ojciec zgodził się na to żeby mogą choć przez chwilę nie być córką prezydenta spróbować wszystkiego czego nigdy nie miałam okazji, ucieszyłam się. To miałby być tylko dwa miesiące...
Ty przerywa mi Perrie.
-Tylko dwa miesiące? I co wtedy wróciła byś spowrotem bez słowa wyjaśnienia?  - pyta
- Oczywiście, że nie. Wyjaśniła bym wam wszystko. Choć na początku nie myślałam, że znajdę tu przyjaciół i kogoś w kim się zakocham - tu spoglądam na Louisa, który jest zdziwiony moimi słowami - Teraz to nie jest ważne, pewnie mnie teraz znienawidzicie ale warto było tu przyjechać poczuć się jak prawdziwa studentka, która może się bawić bez konsekwencji wywołania skandalu na całą Amerykę - śmieje się a po mojej twarzy spływają łzy - Mam nadzieje, że za jakiś czas mi to wybaczcie.  Nie liczę, że nadal będziemy się przyjaźnie ale nie chce wyjeżdżać stąd wiedząc, że was oszukałam.  - kończę i wstaje
Chce odejść ale powstrzymuje mnie głos Perrie
- Mal - mówi , a ja się odwracam
Dziewczyna wstaje, podchodzi do mnie i przytula
- Nie nienawidzę cie - mówi mi do ucha - Jest mi przykro, że mi nie powiedziałaś ale zawsze będziesz moja przyjaciółką - mówi
-  Dziękuję Perrie - uśmiecham się
Dziewczyna odsuwa się ode mnie a ja patrzę  na resztę która nadal siedzi na trawie
Wszyscy z wyjątkiem Lou i Don uśmiechają się a Soph nawet płacze.
Spoglądam na Louisa, chce żeby powiedział mi co o mnie myśli, chce wiedzieć czy nadal chcie mieć ze mną kontakt czy mam odejść i zostawić go w spokoju.
- Lou... - zaczynam - Powiesz coś?
Chłopak wstaje i podchodzi do mnie. Patrzę na niego z nadzieją w oczach
- Musze to przemyśleć, Mal. To co powiedziałaś wszystko zmienia... - mówi
-  Czyli, że to koniec z nami?  - pytam
-  Nie wiem. Na prawdę muszę pomyśleć - odpowiada i odchodzi
Wzdycham i opadam na trawie a następnie chowam twarz w dłoniach i głośno wzdycham
Wszystko się zepsuło i nie wiem czy  jest jeszcze szansa żeby było tak jak wczesnej.
Nagle słyszę głos Eleonor zza moich pleców
- I co?  Już wiedzą?  Znienawidzili cie tak jak mnie?
-  Jeszcze jej tu brakowało - wzdycha Don -  Spierdalaj stąd - warczy w stronę brunetki
- Od kiedy ty tak klniesz, Don? Nie łądnie tak w obecności młodszego brata - mówi Eleonor z udawanym przejęciem
- Nie rób z siebie jeszcze większej idiotka Colder. Czego tu chcesz?  -  pyta Don
-  Upewniam się, na pewno pozbyłam się stąd tej suki, ale widzę że nie do końca wyszło skoro jeszcze tu jest - opowiada wzruszając ramionami
- Ty to wszystko zrobiłaś?  - krzyczę gwałtownie wstają - Co chciałaś tym osiągnąć?  Louis i tak do ciebie nie wróci musisz się z tym pogodzić - warczę
- Może i nie ale przynajmniej pozbyłam się ciebie. A ostrzegałam cie, nie posłuchałaś wiec teraz cierp - mówi
-  Jesteś zwykłą samolubną suką. - mówię i odchodzę
To wszystko jej wina to ona i jej chce odebrania mi Louisa sprawiło, że nie mam już nic. Nie mam wyboru muszę wrócić do Waszyngtonu do życia córki prezydenta i spróbować żyć tak jakby to nie miało miejsca. Chociaż ciężko będzie zapomina o tym wszytko co się wydarzyło w Londynie. O Louisie którego pokochałam, o Pezz, Spoh i Don które stały się moim przyjaciółkami i o chłopakach którzy  również potraktowali mnie jak swoją chociaż mnie nie znali.
To koniec mojej przygody z Londynem czas wracać...

#013


Minął tydzień od kolacji którą zorganizował dla mnie Lou. Od tygodnia jesteśmy razem. Wszyscy nasi znajomi już wiedzą, nikogo to nie zdziwiło, Finn nawet stwierdził, że tylko na to czekał bo od początku na do siebie ciągnęło.
Właśnie idę na zajęcia z filozofii człowieka, jestem już mocno spóźniona z racji tego, że Louis nie chciał mnie wypuścić bez buziaka. Staszna przylepa się z niego zrobiła odkąd jesteśmy ze sobą. Nagle no stąd ni zowąd prze mną pojawia się Eleonor, zatrzymuje się gwałtownie żeby na nią nie wpaść.
Dziewczyna mierzy mnie spojrzeniem a ja marszczę brwi
- Chcesz coś ode mnie bo trochę się spieszę - pytam
- Nie zajmę ci dużo czas. Chce ci tylko powiedzieć żebyś zostawiła Louisa w spokoju. On jest mój i radzę ci się trzymać od niego z daleka - warczy
-  O czym ty w ogóle do mnie mówisz? - ta dziewczyna jest na prawdę nie normalna nowych takie coś - Po tym co mu zrobiłaś myślisz, że masz jakieś szanse na to żeby z nim być? Dla twojej wiadomości od tygodnia jesteśmy razem i czy  tego chcesz czy nie, zależy mi na nim i nie pozwolę żebyś znowu go zraniłaś -odpowiadam i wymijam ją idę dalej w kierunku sali.
- Jeszcze tego pożałujesz - słyszę słowa brunetki za moimi plecami
Nie wiem na co ona liczy ale nie pozwolę żeby ktoś raki jak ona odebrała mi Louisa.

Eleanor P.O V

Wściekła wracam do mieszkania które dziele z moja przyjaciółka Emily. Ta mała suką nieźle mnie wkurzyła, co ona sobie myśli?  Przyjeżdża tutaj i robi co chce jaby była u siebie. Louis od początku był mój i nic tego nie zmieni nawet taka słodka idiotka jaką jest Malia.
Słysze odgłos zamykanych drzwi i do salonu wchodzi blond włosa dziewczyna
- Wszystko w porządku?  Jesteś jakaś nerwowa - pyta marszcząc brwi.
- To przez tą całą White.  Idiotka myśli, że odbierze mi Louisa. - warczę
- I co masz zamiar zrobić?  - pyta Em siadając na kanapie
- Musze coś na nią znaleźć.  To nie jest możliwe żeby nic nie zrobiła. W końcu bez powodu tu nie przyjechała a nikt nic o niej nie wie - odpowiadam
Dziewczyna birze laptopa ze stolika
- W nocy przejrzałam wszystkie możliwe portale społecznościowe, na żadnym nie znalazłam kogoś takiego jak Malia White. Po prostu jakby ktoś taki nie istniał - mówi blondynka
- Ona coś ukrywa, a ja muszę się dowiedzieć co - mówię
Siadam obok dziewczyny na kanapie i spoglądam na ekran laptopa.  Dziewczyna przegląda właśnie artykuły na jakieś plotkarskiej stronie. Nagle jaby minęło mi zdjęcie Malii.
-  Przesuń wyżej w chyba coś widziałam - mówię
Dziewczyna przewija stronę i rzeczywiście to była ona, jej zdjęcie zaraz obok zdjęcia prezydenta Stanów Zjednoczonych widnieje pod artykułem o zniknięciu córki prezydenta.
- Coś czuje El, że pozbędziesz się jej szybciej niż myślisz
Dziewczyna kilka w artykuł i zaczyna czytać na głos

Gdzie się podziewa córka prezydenta? !
Ostatnimi czasy każdy z nas zadaj siebie to pytanie.  Po tym jak Malia Ann Obama nie pojawiła się wraz z rodziną na bankiecie na rzecz fundacji "Pomagamy", wszyscy zaczęli zastanawiać się gdzie zniknęła córka Baracka i Michelle Obama. Straszą z córek juz od dłuższego czasu  nie pojawiła się publicznie. Prezydent zapytany o nieobecności córki wyjaśnia tylko, że ostatnio Malia ma małe problem ze zdrowiem i potrzebuje odpocząć. Czyżby prezydencka rodzina miał się nie długo powiększyć? Kto to wie?  Cały czas staramy się tego dowiedzieć...

Em kończy czytanie i przez chwilę żadna z nas się nie odzywa. Myślę co zrobić z ta informacją. Zaszantażować ją czy od razu poinformować gazety o miejscu pobytu córki prezydenta?
Po głębszych przemyśleniach decyduje się na to drugie, im szybciej się jej pozbęde tym szybciej Louisa do mnie wróci
- Poszukaj w internecie kontaktu do The Sun - mówię blondynce
- Po prostu co ci to?  - pyta
- Powiem im gdzie jest ich kochana Maila. W końcu tak bardzo się o nią martwią no nie? - uśmiecham się myśląc o tym jak szybko mi z nią poszło
Jeszcze trochę a nie będę musiała martwić się tą idiotka i w spokoju skupie się na tym aby Louis i ja znów byli razem - Jesteś suką wiesz o tym?  - pyta  Emily
- Wiem, I cholernie mi się to podoba...

~ * ~

Jak się podoba?  Krótki ale to już prawie koniec :(

#012

Całą sobotę spędziłam z Louisem. Miałam w planach się uczyć ale gdy tylko usiadłam nad książkami chłopakowi zaczęło się nudzić wiec wzięło na cel skutecznie mi utrudnić skupienie się na nauce.  Jego wieczne zaczepki doprowadziły do tego, że zrezygnowałam ze ślęczenia nad książkami.  W zamian postanowiliśmy wyjść z pokoju i pójść na spacer. Spacerowaliśmy po parku przed uniwersytetem trzymając się za ręce. To było uczucie nie do opisania. Zostałam u niego również na noc, zasnęliśmy  przytulnie do siebie.
Dziś niedziela, aktualnie leżę wtulona w chłopak z głową opartą o jego klatkę piersiową i wsłuchuje się w mego równy oddech podczas snu. Coraz bardziej zaczyna mi się podobać to co rodzi się między nami. Nie mogę powiedzieć, że to miłość ale na pewno jestem zauroczona chłopakiem a pocałunek utwierdził mnie w tym,  że cholernie mi na nim zależy. Zaczęłam myśleć o tym jak mało czasu zostało do tego aż będę musiała wrócić do Ameryki. Nie cały miesiąc i zmuszona będę zostawić to wszystko co mam tutaj i wrócić do starego życia.  A to co teraz się dzieje sprawia, że pożegnanie będzie bardzo trudne.
Moje przemyślenia przerywa delikatny pocałunek złożony na moim czole przez chłopaka
- Dzień dobry księżniczko. - mówi chłopak zachrypniętym głosem.
- Dzień dobry Lou - odpowiadam i unoszę głowę by na niego spojrzeć
- Długo nie spisz?
- Jakoś godzinę, nie chciałam cie budzić - mówię
Chłopak uśmiecha się i ogarnia moje włosy za ucho a następnie unosi się i całuję mnie w usta. Uwielbiam jak to robi czuje wtedy motyle w brzuchu i nie mogę przestać się uśmiecha.
- Co masz dzisiaj w planach?  - pyta
- Naukę. I nawet nie myśl, że mi przeszkodzisz - odpowiadam
- Okej ale mam warunek
- Jaki?  - marszczę brwi
- Dam ci spokój, ale wieczorem dasz się gdzieś porwać - mówi.
- Masz vis konkretnego na myśli?  - pytam
-  Chce zrobić ci niespodziankę - uśmiecha się
- Oh, okej. Czemu nie - mówię
Chłopak znowu łączy nasze usta tym razem na dłużej. Odwraca nas tak, że teraz to ja leżę pod nim. Wplatam palce w jego włosy przez co cicho mruczy, podoba mu się to.
Odrywamy się od siebie i przez chwilę patrzymy sobie nawzajem w oczy bez słowa. Louis głaszcze mój policzek a ja bawię się jego włosami.
- Uwielbiam mieć cię przy sobie.  Najchętniej nie wypuszczał b cie stąd nigdzie - mówi cicho
- Gdyby nie to, że muszę się uczyć nigdzie bym się nie ruszał - odpowiadam
Chłopak jeszcze raz muska moje usta i oboje wstajemy. Zajmuje łazienkę gdzie przebieram się w swoje ubrania czesze i myje zęby szczoteczką chłopaka.
Po kilku minutach wracam do pokoju gdzie czeka na mnie przebrany Louis. Ma na sobie jeansy i białą koszulkę a do tego bordową bluzę na zamku.
- Zanim wrócisz do siebie, zabieram cud jeszcze na śniadanie - mówi
- Do Happiness? - pytam
- A gdzieżby indziej.  To najlepsza kawiarnia w Londynie - odpowiada
Wychodzimy z pokoju a chłopak zamyka dźwięk na klucz który co wa do kieszeni bluzy. Łapie mnie za dłoń i splata nasze palce, uśmiecham się ba ten gest. Idziemy w stronę schodów by następnie wyjść z akademika o udać się do kawiarni.
Gdy jesteśmy już na miejscu zajmujemy stolik przy oknie ten sam co zawsze i zamawiamy. Śniadanie moja w miłej atmosferze, chłopak cały czas trzyma moja dłoń w swojej na blacie stolika, zachowujemy się ją para zakochanych choć tak na prawdę ze sobą nie jesteśmy.
Wracamy do akademika i zatrzymujemy się pod wejściem do mojego pokoju, chłopak żegna sobie ze mną całusem w usta i odchodzi a ja wchodzę do środka i od razu padam na swoje łóżko. Z mojej twarzy nie schodzi uśmiech, jestem mega szczęśliwa.
- Zaraz ci twarz pęknie od tego uśmiechu - słyszę głos Perrie która właśnie wychodzi z łazienki
- Oj przestań, ty pewnie też tak miałaś jak zaczynałaś się spotykać z Zaynem - odpowiadam
-  Żebyś wiedziała i nadal nie mogę przestać się uśmiechać na jego widok - mówi uśmiechając się i jak się domyślam właśnie pomyślała o swoim chłopaku.
- Dobra, koniczyna dobrego wracamy do realności - mówi o wstaje.
Wyciągam z torby książki o rozkładam je na łóżku. Siadam i zabieram się za naukę...
Tak minął mi cały dzień, na nauce z drobnymi przerwami na kawę i jedzenie.
Od książek odrywa nie wiadomość od Louisa
Lou : Będę po ciebie za godzinę :) Tęsknię za tobą ♡
Uśmiechnęłam się widząc ostatnie zdanie, w dodatku wysłał mi serduszko. To urocze...
Wstaje z łóżka i idę się ogarnąć, man  godzinę godzinę żeby się jakoś w miarę ubrać i umalować choć nie nam pojęcia gdzie zaborze mnie chłopak. Nie wiem czy to będzie kolacja czy wyjście do jakiegoś baru wiec stawiam na coś co będzie pasować na każdą okazję. Chyba , że Lou wpadł na jakoś szalony pomysł. Gotowa wychodzę z łazienki i pakuje najpotrzebniejsze rzeczy do torebki.  Sprawdzam godzinę i stwierdzam, że Louis zaraz powinien być o jak na zawołanie słyszę pukanie do drzwi. Otwieram i nie mogę powstrzymać uśmiechu na widok chłopaka, ubrany w białą koszule, jeansy i marynarkę wygląda cholernie przystojnie.
- Hej, ślicznie wyglądasz - mówi
- Dziękuję - uśmiecham się
Zamykam drzwi na klucz i chowam go do torebki. Lou łapie mnie za dłoń i spłata nasze palce razem
- Gotowa?  - pyta
- A powiesz mi gdzie mnie zabierasz?
- Zobaczysz za chwilę - mówi i całuję mnie w policzek
Idziemy ku wejściu na schody lecz zamiast zejść na dół i wyjść z akademika, wspinamy się w górę. Mijamy wejście na piętro z pokojami chłopaków co mnie najbardziej dziwi. Gdzie on mnie do cholery ciągnie?
W końcu zatrzymujemy się przed drzwiami prowadzącymi na dach
- Zamknij oczy i nie podglądaj - mówi
Grzecznie robię to co mi powiedział, dodatkowo chłopak zasłania moje oczy dłońmi.
Zostaje delikatnie popchnięta żeby iść, robię kilka kroków w się zatrzymuje. Louis odwraca mnie lekko w prawo i zabiera dłonie, mam ochotę otworzyć już oczy ale chłopak szepcze mi do ucha.
- Jeszcze nie otwieraj
Słysze odgłos jego kroków gdzieś przede mną a po chwili do moich uszu docierają ciche dźwięki muzyki granej na pianinie. Co on przytaszczył pianino na dach? !
Znów czuje obecność chłopaka za mną
- Możesz już otworzyć - szepcze tuż przy moim uchu
Powoli unoszę powieki a moim oczami ukazuje się stolik z czerwonym obrusem nakryty dla dwóch osób, na środku stoi wazon z różami a dookoła na murkach po rozstawiane są małe świece . Wszystko razem wyglądało pięknie, nie mogłam uwierzyć, że to wszystko dla mnie.
Odwracam się szybko i rzucam e ramiona chłopaka, obejmuje jego kark i mocno przytulam
- Dziękuję - mówię - To wszystko dla mnie? - pyta
Chłopak odsuwa mnie od siebie i patrzy w oczy
- Tylko dla ciebie. Chciałem, żeby Ci się spodobało - odpowiada

- Jest pięknie, dziękuję - całuję go w usta

- Jest jeszcze jedna rzecz którą muszę zrobić, a raczej o która muszę zapytać - mówi Louis a ja marszczę brwi nie wiedząc o co chodzi. Chłopak robi krok w tył a moim oczom ukazuje się wielkie serce narysowane kreda na ścianie a w nim pytanie

"Zostaniesz moja dziewczyną? "

Trzy słowo proste słowa a sprawiły, że rozpłakałam się ja bym dostała najlepszy prezent w życiu, nie mogłam wydusić z siebie słowa tak bardzo byłam zaskoczona.
- Wiec jak? Chcesz być moją księżniczką?  - pyta chłopak a w jego głosie słyszę niepewność.
Nadal nie mogąc wydusić z siebie słowa kiwam energicznie głową na tak ci wywołuje szeroki uśmiech na twarzy bruneta.
Robi szybki krok w przód, łapie mnie w tali i mocno do siebie przyciąga przez co opieram dłonie na jego klatce piersiowej a następnie całuję delikatnie ale jednocześnie pewnie i mocno.
-  Nawet nie wesz jaki jestem w tej chwili szczęśliwy - mówi na chwile się ode mnie odsuwając - Jesteś moją - dodaje
-  Tylko twoja - odpowiadam i znowu liczę nasze usta razem

To zdecydowanie najlepszy wieczór w moja życiu...


#011


Budzi mnie delikatnie łaskotanie na policzku, nie chce jeszcze wstawać. Jest mi za dobrze, więc marszczę nos i mocnej przytulam głowę do poduszki. Słysze ciche śmiech gdzieś obok mojej głowy a następnie cichy głos szepczący mi do ucha
- Obudź się księżniczko, nie możesz przespać całego dnia.
- Jeszcze chwila - mruczę pod nosem
Chłopak znowu cicho się śmieje a po chwil czuje jego usta na moim ramieniu, dreszcze przechodzą po moim kręgosłupie.
- No dalej, mam śniadanie - mówi dotykając ustami mojej szyi.
Jęcze ale podnoszę się i opieram plecami o wezgłowie łóżka.
Louis siedzi na łóżku obok mnie ubrany w dresy i koszulkę. Musiał wstać wcześniej skoro zdążył pójść do Starbucksa po śniadanie.
- Która godzina? - pytam
- Po 10. Trochę ci się pospało - śmieje się
- Bo było mi wygodnie - odpowiadam.
Chłopak podaje mi styropianowy kubek z kawą i croissanta z czekoladową.
- Dziękuję - uśmiecham się do niego Jedząc sprawdzam mój telefon. Kilka nieodebranych połączeń od Perrie i jedna wiadomość od blondynki
PEZZ: Sorry za wczoraj :) Gdzie jesteś?
Szybko wystukuje wiadomość
JA: Masz szczęście, że Cię kocham ♡♡ Lou mnie przygarnął. 
Odkładam telefon na bok i spoglądam na chłopaka który patrzy na mnie z uśmiechem.
- Dlaczego tak na mnie patrzysz?
- Bo lubię. W ogóle ładnie wyglądasz w moich ciuchach i w dodatku pachniesz mną - wyjaśnia
Robię się czerwona na buzi
- Chyba za bardzo wziąłeś do siebie to mówiłam wczoraj - śmieje się
- Mam się postarać bardziej więc proszę bardzo - mówi
- Czyli ty tak na serio z tym podrywaniem?
- Serio, serio. - chłopak obejmuje mnie w tali o przyciąga do się przez ci siedzę między jego nogami oparta o jego klatkę piersiową - Bardziej serio nie mogę .
Podnoszę głowę i patrze w jego oczy. W jego niebieskich tęczówkach nie widać już tego smutku co wcześniej, chłopak uśmiecha się szeroko
- Chce cię teraz pocałować - szepcze
- Wiec dlaczego tego nie zrobisz - odpowiadam również szeptem
- Bo boje się, że mnie odrzucisz
- Kto nie ryzykuje, ten nie ma nic. - szepcze
Przez chwilę jeszcze Lou patrzy mi w oczy a następnie dłonią unosi mój podbródek i łączy nasze usta.
Smakuje kawą i czekoladą, jego usta delikatnie muskają moje. Rozchylam wargi dając chłopakowi dostęp dostęp do wnętrza moich ust, jego język przebiega po moim podniebieniu a mnie przechodzą przyjemne dreszcze. Odsuwamy od siebie po kilku minutach nasze oddechy
są przyspieszone, serca biją jak szalone i nie możemy przestać się uśmiechać.
- To było... - zaczyna chłopak ale mię może znaleźć odpowiedniego słowa
- ...wow - odpowiadam za niego
- Zdecydowanie - uśmiecha się
Muska jeszcze raz moje usta a następnie wtula głowę z moją szyję
Siedzimy tak w ciszy , jest dobrze tak jak jest. Nie musimy rozmawiać żeby nie czuć się niezręcznie.
Unoszę dłoń i dotykam swoich ust
- Nie mogę uwieść w to co się teraz wydarzyło - mówię.
- Mam powtórzyć żeby Ci udowodnić, że to na serio - pyta.
- Co ty taki chętny co?
- No cholernie podoba mi się całowanie ciebie - mówi przesuwają nosem po mojej szyi.
Chichocze.
- Nie chce wracać do siebie - wzdycham - Tu jest mi dobrze...
- To nie wracaj. Zostań tu ze mną, Finn wraca dopiero jutro wiec będziemy sami - mruczy mi do ucha.
- Czy ty coś sugerujesz? - śmieje się
- No coś ty. Po prostu chce spędzić z tobą jak najwięcej czasu - odpowiada
- Tyle, że ja muszę się uczyć pamiętasz?
- Pouczymy się razem - mówi
- Coś czuje, że wtedy się niczego nie nauczę - całuję go w policzek i wstaje z łóżka co wywołuje jęk niezadowolenia chłopaka
- Zostawisz mnie teraz? - pyta
- Musze się przebrać, spokojnie wrócę - pochylam się nad nim i całuję w usta a następnie wychodzę z pokoju nim chłopak zdąży mnie zatrzymać.

W naszymi pokoju zastaje Pezz leżąca na łóżku z książką.
Gdy tylko mnie zauważa wstaje i podchodzi do mnie i mocno przytula prawie duszaląc
- Perrie, co ci się tak na czułości zebrało? - śmieje się
- Tak strasznie przepraszam za wczoraj. Nie chciałam żeby tak wyszło - mówi
- Spokojnie nic się nie stało - uśmiecham się do niej - Mam nadzieje , że rocznica się udała?
- Tak było świetnie, ale czekaj. Masz dobry humor to dziwne bo ty nigdy z rana nie masz dobrego humoru. Mów mi szybko co takiego się stało, że ciągle się szczerzysz? - gada ja najęta
- Nic, to już nie mogę się po prostu uśmiechać bez powodu - pytam
- Oczywiście, że możesz. Ja nic przecież nie mówię - odpowiada i wraca na swoje łóżko.
Ja natomiast idę do szafy skąd wyciągam czyste ubrana. Legginsy i bluzę a do tego skarpetki w kropki.
W końcu nie wytrzymuje, muszę powiedzieć komuś co wydarzyło bo inaczej wybuchnie z tego ma podekscytowania
- Louis mnie pocałował - mówię a blondynka zaczyna się krztusić sokiem który właśnie piła.
- Co? - pyta zdziwiona
- Nooo chyba nie muszę ci tłumaczyć na czym polega całowanie
- Nie rób sobie za mnie żartów , tylko mów lepiej jak było - jeszcze chwila a będzie doskakiwać na łóżku pod sam sufit tak bardzo ale tym ucieszyła
- Całujesz się z Zaynem milion razy dziennie, wiesz jak to jest - wzruszam ramionami
- Oj no przestań, chce wiedzieć jak całuję - mówi
- Boże... - wzdycham - Było... świetnie. Nigdy niczego takiego nie czułam. Matko! - mówię rozmarzona
- O ja ciesz pierdziele. Będziecie razem? - pyta
- Nie wiem. To nie zależy tylko od mnie ale cholernie chciałabym spróbować - odpowiadam
Dziewczyna zaczyna piszczeć
- Uspokój się wariatko, to nic takiego - śmieje się i idę do łazienki przebrać się i ogarnąć.
- Zobaczymy co powiesz gdy spyta cię o chodzenie - mówi - Wtedy to już nie będzie nic takiego! - woła za mną
Kręcę głową, ta dziewczyna jest szalona. Założę się, że w czasie gdy ja będę w łazience ona zdąży poinformować Don i Sophie o tym co się stało.
Gotowa wychodzę z łazienki z rzeczami Louisa w dłoniach. Zakładam buty i zamierzam wyjść z pokoju żeby wrócić do Lou gdy słyszę głos Edwards
- Gdzie idziesz? - pyta
- Do Lou - odpowiadam krótko
Dziewczyna uśmiecha się szeroko a ja przewracam oczami
- Tylko grzecznie mi tam, jestem za młoda na zostanie ciocią - śmieje się Pezz
Prycham w odpowiedzi. Ta dziewczyna na prawdę ma coś z głową...